Donald Trump groził dymisją szefa FED i eskalował wojnę celną z Chinami, mimo ostrzeżeń ekonomistów. Teraz wycofuje się z niektórych zapowiedzi, ale chaos, który wprowadził, wciąż odbija się na gospodarce. O tym, kto naprawdę wpływa na decyzje Trumpa i kto płaci za jego politykę, Agnieszka Lichnerowicz rozmawiała w Tok FM z dr. Tomaszem Makarewiczem.
Agnieszka Lichnerowicz: Donald Trump ogłosił wczoraj, że wcale nie ma zamiaru zwolnić szefa Rezerwy Federalnej. Wcześniej to sugerował, próbując zrzucić na niego winę za coraz trudniejszą sytuację gospodarczą związaną z wojną handlową. Mamy sugestię Donalda Trumpa, że nie będą obniżone cła na Chiny. Przypomnijmy – to jest w tej chwili 145%. Jeden z jego sekretarzy wcześniej mówił, że tak wysokie cła są nie do utrzymania. Czy Donald Trump mięknie?
Tomasz Makarewicz: Zacznijmy może od takiego smaczku, że szef Rezerwy Federalnej, Jerome Powell, został pierwotnie mianowany właśnie przez Trumpa w 2018. Jest w pewnym sensie człowiek Trumpa – żeby było zabawniej. Zgadzam się z tą tezą, że Trump zaatakował Powella. To jest dowód na to, że szuka kozła ofiarnego, żeby zwalić winę za to, co się dzieje z amerykańską gospodarką. A ona powinna teoretycznie być w dobrym stanie.
Gospodarka USA – w stanie niepewności
Ameryka, np. w zeszłym roku, rosła relatywnie szybko. Mniej więcej o 3 punkty procentowe. Amerykańska inflacja powoli spada do celu inflacyjnego wyznaczonego przez Fed. Generalnie rynek pracy wygląda dobrze. Trump odziedziczył gospodarkę w dobrym stanie – to nie jest jakaś eksplozja mózgu. Są tam pewne problemy, ale każdy prezydent by chciał tak zacząć. A Trump wszedł i zaczął rzucać wszędzie granaty.
Jeśli chodzi o gospodarkę, to przede wszystkim jest ta wojna handlowa. Nie zapominajmy też o cięciach w administracji federalnej, to co robił urząd Elona Muska. Teraz jest tak, że wszyscy jesteśmy w absolutnym stanie niepewności. Gdybym miał stworzyć prognozę dla amerykańskiej gospodarki na koniec tego roku, to byłoby to bardzo trudne. Po prostu nie wiadomo, co Trumpowi przyjdzie do głowy. To jest główne źródło niepewności – i to też widać na rynkach finansowych.
Biznesowe nadzieje, a rzeczywistość
Generalnie jest takie poczucie, że kiedy Trump dochodził do władzy – jakby wziąć jakąś taką losową osobę z rynków finansowych czy z Wall Street – to taka osoba powiedziałaby: super, że Trump będzie prezydentem. Trump jest nasz człowiek. W jego administracji będą ludzie z Doliny Krzemowej, to są biznesmeni, oni rozumieją, jak działa gospodarka. Generalnie – czekają nas dobre czasy.
Błędne decyzje i poszukiwanie winnych
Dlatego też te giełdy szybowały Trump jeszcze nie był prezydentem. Po tym, jak Trump wszedł w administrację, okazało się, że te rzeczy nie są takie proste. No i teraz jest właśnie doszukiwanie winnych – i chciałbym podkreślić, że to nie jest coś nietypowego, widzimy to wszędzie.
Inny bardzo dobry przykład to jest to, co się dzieje z Ukrainą. Trump obiecywał, że w ciągu jednego dnia, jak tylko dojdzie do władzy, to zrobi deal między Rosją i Ukrainą. Potem z tego jednego dnia zrobiło się sto dni, które uciekło nam jakoś pod koniec tego tygodnia. No i ten deal jest tak daleko, jak był rok temu, dwa lata temu, trzy lata temu. I teraz Trump się miota i szuka winnych. I dlatego, na przykład, nakrzyczał na Zełenskiego w Białym Domu.
A.L.: Co ostatecznie zawsze jednak powstrzymuje Trumpa? Zapowiadał, że rozumie, że ludzie będą musieli trochę pocierpieć, ale w długim okresie to się opłaca. Potem się okazało, że wystraszył się tego, co się zaczęło dziać na rynku obligacji. Teraz wycofał się z tych ataków na szefa Rezerwy Federalnej i zaczął zapowiadać zmiękczenie sankcji wobec Chin po wizycie w Białym Domu prezesów trzech wielkich sieci handlowych. Co ostatecznie jednak przemawia, kto przemawia do Trumpa?
T.M.: Kiedy mówimy o tym, że Trump mówił, że musimy trochę pocierpieć, zanim jego polityka przyniesie pozytywne efekty, to tutaj musimy podkreślić, że on mówił o zwykłych ludziach. Natomiast problem polega na tym, że jego polityka jest taką katastrofą, że zaczęła się też odbijać na ludziach, którzy są po prostu jego towarzyszami, jego przyjaciółmi.
Biznesowe przyjaźnie
Pani redaktor wspomniała CEO kilku olbrzymich firm. Donald Trump prezentuje się jako kandydat populistyczny, reprezentujący zwykłego człowieka, ale to jest człowiek, który dosłownie wychował się w centrum biznesu w Nowym Jorku. Przecież jego ojciec był wielkim deweloperem na Manhattanie. I to są po prostu przyjaciele Trumpa. To są ludzie, których Trump rozumie, z którymi rozmawia i sam też jest takim człowiekiem.
Koszty polityki Trumpa
Okazało się niestety, że jego polityka jest katastrofą. Wizja była taka, że zrobimy dobrze wielkiemu biznesowi kosztem zwykłego Amerykanina. Okazało się, że na tej polityce tracą wszyscy – i zwykli Amerykanie, i wielki biznes. W kwestii sieci handlowych jak Walmart to jest oczywiste, że w nich te taryfy uderzą okropnie. Oni sprzedają mnóstwo produktów importowanych z Chin. Nagle ceny w ich sklepach będą rosnąć.
Sądzę, że jest tak, że Trump wrzuca jakiś pomysł – wydaje mu się, że ten plan jest genialny, naprawi Amerykę itd. Po czym jego otoczenie się łapie za głowę, bo to jest właśnie katastrofa. W Waszyngtonie są rozmowy, przyjeżdżają prezesi wielkich firm i mówią: co wy robicie, mordujecie nasz biznes. Myślę, że do Trumpa te sygnały dochodzą.
Prognozy
To też jest bardzo ciekawe, wydaje mi się, że z zewnątrz trochę trudno powiedzieć, co dokładnie się w tej chwili dzieje w amerykańskiej gospodarce. My te dane zobaczymy dopiero w czasie, np. jaki będzie efekt taryf czy ceł.
A.L.: Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że właśnie dzięki cłom Trumpa spadnie światowy wzrost gospodarczy. W porównaniu do ubiegłego roku, gdzie było 3,3 do 2,8, a w Stanach Zjednoczonych będzie 1,8, co jest o prawie punkt procentowy mniej, niż się spodziewano. Tylko co mówią te liczby?
T.M.: Te liczby są przy założeniu tych ceł, które mamy mieć teraz. Jutro może się wszystko zmienić, dlatego nie powinniśmy się przywiązywać do tych konkretnych liczb. Ale właśnie to jest ciekawe, bo my, jako ekonomiści, próbujemy szacować takie rzeczy. Natomiast ci ludzie, właśnie ci prezesi firm, oni to widzą w czasie rzeczywistym. Widzą te konkretne ceny konkretnych produktów, które nagle im podskoczyły. I to, że się buntują, to jest sygnał, że widzimy bal na Tytanicu.
A.L.: Mamy informację, że Elon Musk ograniczy, czy w ogóle zrezygnuje ze swojej roli w tym departamencie, gdzie z piłą chodzi i tnie 1000 miejsc pracy. Powodem odejścia miałoby być to, że zyski Tesli spadły o ponad 70%.
T.M.: Tak, i tutaj są dwa problemy. Po pierwsze – Tesla to są samochody elektryczne. Kto kupuje samochody elektryczne? Liberałowie. W Stanach Zjednoczonych, w Europie to są ludzie bardziej po lewej stronie politycznej. I trochę głupio kupować coś takiego od człowieka, który opowiedział się za Trumpem.
Kłopoty Muska związane z polityką handlową
Ale też ciekawostka. Okazuje się, że w bateriach w takim samochodzie 40% komponentów pochodzi z Chin. Więc w momencie, kiedy Trump wprowadza, ja już się pogubiłem, 100 czy 200% ceł na komponenty z Chin, nagle okazuje się, że to po prostu uderza po kieszeni Muska. To są te wszystkie problemy, do których dochodzą cła. Już w zeszłym roku było jasne, że Tesla radzi sobie słabo. W tym roku mieliśmy bardzo słabe cyfry sprzedaży. Te cła są dodatkowym problemem. I dlatego Musk się na Twitterze pokłócił z doradcą Trumpa do spraw handlu.
Jeśli chodzi natomiast o jego pozycję w administracji, sądzę, że jest więcej problemów. Po pierwsze – właśnie ma problem ze swoją własną firmą i inwestorzy w Tesli wręcz mówili mu, że on powinien wrócić do biznesu. Ale też wydaje mi się, że po prostu zaczęło dochodzić do pewnych różnic personalnych między Trumpem, a nim i otoczeniem Trumpa.
Powyższy wpis powstał na podstawie wypowiedzi dr. Tomasza Makarewicza w radiu TOK.FM. Zapraszamy do odsłuchu rozmowy.
Teksty takie jak ten powstają dzięki wsparciu naszych patronów. Jeśli nasza misja jest Ci bliska, możesz zostać jednym z nich lub zachęcić do tego znajomych.