Nasz ekspert dr Tomasz Makarewicz, wykładowca na Uniwersytecie w Bielefeld w Niemczech działa w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format dyskusji na ważne, ale kontrowersyjne tematy społeczne i ekonomiczne. W ósmej edycji Ringu trwają debaty o deregulacji gospodarki, którą zapowiedział premier Donald Tusk. Dr Makarewicz polemizuje z dr hab. Krzysztofem Piechem, profesorem Uczelni Łazarskiego.
To oczywiste, że regulacje powinny być przejrzyste i „proste” w obsłudze. W tej kwestii prawodawcy powinni rozmawiać z przedsiębiorcami. W tych sprawach zgadzam się z prof. Krzysztofem Piechem, którego opinia na temat deregulacji ukazała się w ramach „Ringu ekonomicznego” money.pl. Nie wszystkie argumenty prof. Piecha, który upatruje dużej szansy w deregulacji naszej gospodarki, wydają mi się jednak trafione. W tym artykule rozwinę te zastrzeżenia. Obecna moda na deregulację wydaje mi się bowiem próbą wylania dziecka z kąpielą.
Po pierwsze: przestańmy liczyć regulacje
Ulubiony chwyt retoryczny zwolenników deregulacji, który pojawia się też w tekście prof. Piecha, to przytaczanie liczby nowych regulacji (lub liczby stron maszynopisu, jaką zajmują) jako dowód na wciąż rosnącą biurokrację i nadmiar przepisów. Niestety, to kompletnie chybione podejście. Wróćmy do przykładu ze zniesieniem badań okresowych dla trwale niepełnosprawnych. Wedle portalu SprawdzaMY wymaga to znowelizowania odpowiedniej ustawy, co siłą rzeczy oznacza… nowe przepisy, „papierowy ślad” w ustawodawstwie. Najpewniej zwiększyłoby to objętość odpowiedniej ustawy i wymagałoby przepracowania przez odpowiednie podmioty ze służby zdrowia i gospodarki. Czyli – wedle kryterium Piecha – to „produkcja prawa”, która „paraliżuje przedsiębiorczość”.
Problem w tym, że takie naiwne liczenie aktów prawnych – bez oglądania się na ich kontekst i rolę w gospodarce – to zwykle jedyny bezpośredni dowód zwolenników deregulacji na to, że toniemy w nadmiarze reguł. Ich kolejne argumenty zazwyczaj przesuwają środek ciężkości dyskusji z samego istnienia regulacji na ich złą konstrukcję lub niestabilność. W swoim tekście Piech na przykład krytykuje system rozliczania podatku VAT, ale zarazem nie postuluje zniesienie tego systemu, tylko domaga się „zbudowania [go] od nowa – na prostych, przejrzystych zasadach”. Nawet jeśli to dobra propozycja, wymaga też więcej „produkcji prawa”, przed którą ostrzegał nas akapit wcześniej.
Teksty takie jak ten powstają dzięki wsparciu naszych patronów. Jeśli nasza misja jest Ci bliska, możesz zostać jednym z nich lub zachęcić do tego znajomych