Czy sankcje naprawdę działają? Tomasz Makarewicz o finansowej wojnie z Rosją

przez Tomasz Makarewicz

W podcaście Reorient dr Tomasz Makarewicz z Uniwersytetu w Bielefeld opowiada Ewie Górskiej, jak działają sankcje finansowe wobec Rosji, jakie są ich realne efekty i po co Zachód sięga po to narzędzie w wojnie o Ukrainę.

Czym są sankcje finansowe i dlaczego SWIFT ma znaczenie

Sankcje finansowe to szczególny rodzaj sankcji gospodarczych. Nie dotyczą bezpośrednio handlu towarami, lecz uderzają w infrastrukturę finansową: banki, inwestorów i przepływy pieniędzy. W przypadku Rosji kluczowym ruchem było odcięcie części banków od systemu SWIFT, czyli globalnej sieci komunikacji między instytucjami finansowymi. Bez niej wykonywanie międzynarodowych przelewów staje się bardzo trudne, a kraj zostaje w praktyce wypchnięty z zachodniego obiegu finansowego.

Sankcje, które nie wyglądają jak sankcje: przykład ropy

Nie wszystkie sankcje polegają na prostym zakazie handlu. W przypadku rosyjskiej ropy Zachód uderzył w usługi finansowe, tankowce przewożące rosyjską ropę nie mogły być ubezpieczane w krajach takich jak Wielka Brytania. A bez ubezpieczenia żaden port nie przyjmie statku. W efekcie duża część floty przestała obsługiwać Rosję, mimo że formalnie nie wprowadzono całkowitego zakazu transportu.

Po co w ogóle są sankcje i jak zmieniały się ich cele wobec Rosji

Na początku wojny w Ukrainie dominowała nadzieja, że sankcje szybko zmuszą Rosję do negocjacji i zatrzymania działań zbrojnych. Z czasem, gdy stało się jasne, że Moskwa nie chce ustępować, cele zaczęły się przesuwać. Dziś chodzi raczej o to, by wojna była dla Rosji coraz bardziej kosztowna i by ograniczać jej zdolność do prowadzenia działań militarnych. Sankcje mają więc nie tyle „zatrzymać wojnę jutro”, co stopniowo podkopywać jej zaplecze.

Czy sankcje w ogóle działają? Ekonomiści są sceptyczni

Badania ekonomiczne pokazują, że sankcje nakładane już po wybuchu konfliktu rzadko są naprawdę skuteczne. Szacunki mówią o skuteczności rzędu około 40 procent, gorzej niż rzut monetą. Historia zna zarówno przykłady częściowych sukcesów, jak i spektakularnych porażek, jak choćby wieloletnie sankcje wobec Kuby. To sprawia, że sankcje są narzędziem niepewnym, obarczonym dużym ryzykiem błędnych kalkulacji. 

Żeby sankcje miały sens, ich koszt dla nakładających nie może być zbyt wysoki. A w Europie był wysoki, odejście od rosyjskiego gazu przyczyniło się do kryzysu energetycznego i fali inflacji w latach 2022–2023. Mimo to sankcje utrzymano, bo stawką były nie tylko pieniądze, ale też polityka i wartości. To pokazuje, że decyzje sankcyjne nigdy nie są czysto ekonomiczne. 

Technologia i wojna: czego Rosji naprawdę brakuje

Sankcje technologiczne nie sprawiają, że rosyjskie fabryki czy armia stają z dnia na dzień. Ich efekt widać dopiero po czasie. Przykładem są czołgi. Rosja produkuje nowe maszyny, ale bez dostępu do nowoczesnej zachodniej optyki korzysta z rozwiązań rodem z lat 80. i 90., co daje przewagę Ukraińcom na polu bitwy. Podobnie w lotnictwie cywilnym, brak części i serwisu dla leasingowanych Boeingów i Airbusów zmusza rosyjskie linie do „kanibalizowania” samolotów na części i odwoływania tras.

Sankcje mogą też wzmacniać reżimy

Jest jeszcze jeden paradoks. Sankcje mogą pomóc władzy w konsolidacji poparcia. Gdy rząd przekonuje obywateli, że za trudności odpowiada „zewnętrzny wróg”, niezadowolenie łatwo skierować poza własne elity. Tak było w Iranie i w pewnym stopniu widać to także w Rosji. Dlatego presja gospodarcza nie zawsze przekłada się na presję polityczną.

Gospodarka nie reaguje z dnia na dzień

W gospodarce „sekundnik” liczy się w miesiącach, a czasem w latach. Fabryka może jeszcze długo pracować na maszynach, których nikt już nie serwisuje, samoloty mogą latać bez dostępu do oryginalnych części. Dopiero po czasie zaczynają się prawdziwe problemy: spadek jakości, awarie, kanibalizowanie sprzętu na części. To sprawia, że skutki sankcji są rozłożone w czasie i trudne do jednoznacznego przypisania.

Nawet jeśli sankcje nie prowadzą do buntu społeczeństwa czy zmiany władzy, mogą ograniczać potencjał militarny. Przykład Iraku pokazuje, że długotrwałe sankcje potrafią „zagłodzić” armię z dostępu do nowoczesnego sprzętu. W przypadku Rosji podobny efekt widać w problemach z technologią i jakością uzbrojenia. To nie kończy wojny, ale wpływa na jej przebieg.

Rosja była przygotowana lepiej, niż zakładał Zachód

Jednym z błędów Zachodu było przeszacowanie szybkości, z jaką sankcje miały „przycisnąć” Putina. Rosyjskie władze od lat gromadziły rezerwy z eksportu surowców i przygotowywały się na odcięcie od zachodniego systemu finansowego, w tym od SWIFT. Zakładano, że Europa szybko się zmęczy kosztami i wróci do interesów. Ta kalkulacja okazała się błędna, ale pokazała, że Rosja wchodziła w wojnę z pełną świadomością nadchodzących konsekwencji.

Często obie strony źle oceniają sytuację. Nakładający sankcje wierzą, że presja szybko złamie przeciwnika. Kraj objęty sankcjami zakłada, że koszty da się przeczekać albo obejść. W efekcie dochodzi do starcia niekompatybilnych oczekiwań. W przypadku Rosji Zachód nie docenił gotowości Putina do poświęcania gospodarki, a Kreml przeszacował słabość Europy i jej determinację. 

W świecie w pełni racjonalnym sama groźba sankcji powinna wystarczyć, by powstrzymać agresję. Jeśli jednak dochodzi do ich faktycznego nałożenia, oznacza to, że jedna ze stron uznała, iż i tak bardziej opłaca jej się iść na konfrontację.

Powyższy wpis powstał na podstawie wypowiedzi dr. Tomasza Makarewicza w podkaście Reorient. Zapraszamy do odsłuchu rozmowy.


Teksty takie jak ten powstają dzięki wsparciu naszych patronów. Jeśli nasza misja jest Ci bliska, możesz zostać jednym z nich lub zachęcić do tego znajomych.

Podobne opinie i ekspertyzy

Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Akceptuję Polityka prywatności