USA o włos uniknęły zamknięcia rządu federalnego. Radykalna prawica uderza w pomoc dla Ukrainy – artykuł Tomasza Makarewicza dla OKO.press

przez Tomasz Makarewicz

Ameryka w ostatniej chwili uniknęła tzw. shutdownu, czyli zamknięcia rządu federalnego. To jednak nie koniec kłopotów administracji Bidena, bo przyjęta przez Kongres ustawa gwarantuje jej finansowanie zaledwie do 17 listopada. Na naszych oczach dokonał się kolejny akt wojny domowej wśród Republikanów, jej ofiarą tym razem jest Ukraina. Jak do tego doszło?

Amerykanie co cztery lata wybierają prezydenta, a co dwa lata nową Izbę Reprezentantów i mniej więcej jedną trzecią Senatu. W praktyce oznacza to następujący cykl wyborczy. Jedna z partii zdobywa super-większość, czyli wygrywa Biały Dom oraz obie Izby Kongresu. Po dwóch latach nastroje społeczne zaczynają się odwracać (z powodu nieuchronnych błędów i skandali administracji, czy ogólnego zmęczenia wyborców) i prezydent traci przynajmniej jedną z Izb. Opozycja z oczywistych powodów stara się wykorzystać nowe rozdanie w Kongresie, co rodzi klincz legislacyjny (w Ameryce nazywany waszyngtońskim korkiem) i ostre partyjne spory. Prezydent pozostaje na tyle popularny, aby wygrać drugą kadencję, ale jego partia tonie.

Po ośmiu latach Amerykanie mają dość bezsilnej administracji i gremialnie głosują na opozycję. Ta zdobywa super-większość i cykl zaczyna się od nowa. Od czasów Reagana, amerykańska polityka tylko dwa razy wyłamała się z tego schematu: w 1988 roku reaganowskiemu wiceprezydentowi Bushowi seniorowi udało się rozciągnąć cykl o jedną kadencję i samemu zostać prezydentem; oraz ostatnio w 2020 roku, kiedy Amerykanie powiedzieli stop już po pierwszej chaotycznej czterolatce Trumpa.

Czytelnicy domyślają się, że ta układanka często rodzi chaos.

Jednym z najbardziej spektakularnych efektów ubocznych opisanego cyklu są, powracające regularnie niczym kometa, problemy z uchwalaniem budżetu.

W Stanach podobnie jak w innych liberalnych demokracjach, to właśnie Kongres trzyma pieczę nad skarbem państwa i jego wydatkami. Jeśli opozycji uda się przejąć obie Izby, ma oczywistą pokusę polityczną, aby wymóc na prezydencie budżetowe ustępstwa, szantażując go odcięciem finansowania. Ale jeśli Kongres jest podzielony, kompromis wymaga zgody pomiędzy trzema aktorami, Białym Domem i dwoma partiami, które same mogą składać się ze skłóconych i niekoniecznie kompatybilnych frakcji. Pamiętajmy też, że takie negocjacje odbywają się często pod presją szybko kończącego się czasu.

Dokładnie ten scenariusz rozegrał się właśnie na naszych oczach. W ostatnich wyborach Republikanie odbili Izbę Reprezentantów, ale z wynikiem nieco poniżej oczekiwań i relatywnie małą przewagą głosów. Prawe skrzydło zwietrzyło okazję do wzmocnienia swojej pozycji w partii i od razu wypowiedziało umiarkowanemu przywództwu wojnę, niemal uniemożliwiając Kevinowi McCarthiemu objęcie funkcji marszałka Izby. Pół roku później, ta sama frakcja próbowała powstrzymać uchwalenie nowego budżetu, wbrew woli pozostałych Republikanów.

Prowadzi nas to trzech pytań: dlaczego establishment Republikanów chciał uniknąć tego zamieszania, skąd się ono wzięło i dlaczego miało związek z Ukrainą?

Rytualny konflikt

Kongres kontroluje amerykański budżet za pomocą dwóch typów ustaw. Po pierwsze, co roku musi uchwalić ustawę budżetową, ważną od października do września następnego roku (stąd zamieszanie właśnie teraz). Jak Czytelnicy się domyślają, ta ustawa spisuje wszystkie wpływy i wydatki rządu, i dlatego zawsze staje się przedmiotem gorących sporów i targów. Dobry przykład z obecnych negocjacji to fundusze na pomoc dla terenów objętych powodzią, które Republikanie początkowo planowali obciąć. McCarthy wycofał się z tego pomysłu pod naciskiem polityków ze stanu Nowy Jork, który niedawno padł ofiarą, dobrze zgadliście, powodzi.

Bez budżetu mamy zamknięcie (czyli shutdown): rząd federalny musi zawiesić wszystkie swoje funkcje poza tak zwanymi „esencjalnymi”.

Druga ważna decyzja Kongresu to limit długu publicznego, który w Stanach ma charakter nominalny, jako ilość dolarów. W praktyce utrzymanie długu na stałym poziomie w relacji do PKB wymaga regularnego podnoszenia tego limitu. Od czasów Reagana Republikanie, według własnych deklaracji, chcą walczyć z długiem, dlatego przypominają sobie o nim, ilekroć prezydentem jest Demokrata.

Co oznaczałoby zamrożenie tego limitu w praktyce? Amerykanie od dawna nie mieli budżetu bez deficytu, więc dług regularnie rośnie od lat 1970.

Bez podniesienia limitu, w pewnym momencie administracja traci płynność finansową, w tym przestaje mieć możliwość spłaty odsetek od długu, co kończy się bankructwem.

Opisany wcześniej ośmioletni cykl amerykańskiej polityki oznacza, że obie sprawy regularnie stawały się przedmiotem konfliktu pomiędzy prezydentem i Kongresem. Zwykle kończyło się jakąś umową przed terminem, ale w ostatniej dekadzie Republikanie „zamknęli” administrację Obamy na pół miesiąca w 2013 roku, a pięć lat później Demokraci zemścili się na Trumpie miesięcznym przestojem. Należy podkreślić, że do tej pory wszystkie wypadki takiego blokowania wynikały ze świadomego podbijania stawki przez opozycję.

Gra niewarta świeczki

Kiedy Republikanie w zeszłym roku odbili Izbę, komentatorzy spodziewali się kolejnej odsłony tego spektaklu. Ku zaskoczeniu wszystkich, republikańskie przywództwo na czele z McCarthym i McConnellem (liderem Republikanów w Senacie) zdecydowało się na zawieszenie broni i współpracę z administracją Bidena. Zaczęło się od kompromisu w sprawie limitu długu – ten zwyczajnie zawieszono do następnych wyborów, w zamian za co Biden zgodził się na niemal niezauważalne ograniczenia w wydatkach. W międzyczasie McCarthy zaczął przygotowywać się do podobnego kompromisu w sprawie nowego budżetu.

Nie oznacza to końca wojny między Republikanami i Demokratami. W tym samym czasie McCarthy zezwolił na rozpoczęcie procesu impeachmentu wobec Bidena, w trakcie którego Republikanie będą starali się wykorzystać problemy osobiste (w tym walkę z uzależnieniem od narkotyków) Huntera, syna prezydenta. Skąd więc taka kompromisowa postawa w sprawie budżetu?

Wydaje mi się, że wynika to z tego, że do Republikanów doszło, że to gra niewarta świeczki.

Po pierwsze, spór o dług ma charakter tyleż rytualny, co pozorny.

Ogłoszenie przez USA bankructwa długu publicznego należy do kategorii „opcji nuklearnej”: nie potrafimy przewidzieć dokładnych skutków, ale byłyby one katastrofalne dla światowej gospodarki. Chcę podkreślić, że mówimy tu o kryzysie, który należałoby porównać nie z recesjami z 1929 czy 2008 roku, ale z upadkiem późnej epoki brązu albo z rozpadem zachodniego Imperium Rzymskiego. Wszyscy wiedzą, że Amerykanie muszą rolować swój dług i wszyscy, łącznie z Wall Street i światem biznesu, bardzo otwarcie mówili to Republikanom.

Kiedy rząd idzie spać, gospodarka cierpi

Po drugie, zamknięcia rządu federalnego są…..

Dalszą, część artykułu znajdziecie na stronie OKO.Press gdzie artykuł ukazał się w oryginale.

***

Teksty takie jak ten powstają dzięki wsparciu naszych patronów. Jeśli nasza misja jest Ci bliska, możesz zostać jednym z nich lub zachęcić do tego znajomych

Podobne opinie i ekspertyzy

Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Akceptuję Polityka prywatności