Nierówności równych – wykład Pawła Bukowskiego, część II

przez Paweł Bukowski

W grudniu 2020 roku dr Paweł Bukowski, na zaproszenie Concilium Civitas, wygłosił wykład na temat problemu nierówności. Prelekcja naszego eksperta stanowi doskonałą ilustrację tego, dlaczego uważamy nierówności za jeden z najważniejszych problemów współczesności, z którym należy walczyć. Postanowiliśmy więc opublikować bardzo szczegółowe, trzyczęściowe streszczenie wykładu Pawła. W drugiej części nasz ekspert pochyli się nad pytaniem o to, czy Polska jest krajem nierówności.

Zapraszamy także do zapoznania się w pierwszą częścią wykładu.

Polskie nierówności

W drugiej części wykładu Paweł przytaczał wyniki badań, które przeprowadził wraz z dr. Filipem Novokmetem. Na podstawie danych z raportów podatkowych i sondaży stworzyli oni systematyczne i kompletne miary nierówności w Polsce, zaczynając od końca XIX wieku. Jedną z użytych przez nich miar nierówności jest udział procenta najbogatszych w dochodzie. Informuje nas on, ile procent całkowitego dochodu kraju trafia do rąk jednego procent najbogatszych osób w Polsce, czyli najbogatszych 300 tysięcy osób.

„Jeśli spojrzymy na lata dwudzieste, czyli okres zaraz po odzyskaniu niepodległości, to procent najbogatszych w roku 1924 zarabiał 7% całkowitego dochodu w kraju. Następnie odnotowujemy dość znaczący wzrost tych nierówności przez cały okres międzywojnia, zwłaszcza w latach wielkiego kryzysu. Później przychodzi II wojna światowa i komunizm, następuje znaczny spadek udziału procenta najbogatszych w całkowitym dochodzie. Stało się tak zarówno w wyniku działań wojennych, jak i również przez wpływ pierwszych polityk komunistycznych, czyli nacjonalizacji przemysłu i prywatnych przedsiębiorstw oraz kompresji płac. Widzimy, że ten trend spadkowy utrzymuje się przez kilka lat i już w latach pięćdziesiątych procent najbogatszych zarabia około pięciu procent całkowitego dochodu. Następnie ta miara dryfuje w okolicach 4-5%, ale nie zmienia się drastycznie. Potem przychodzi rok 1989 i widzimy natychmiastowy wzrost tej miary nierówności.” – mówił Paweł.

Jak wyjaśniał nasz ekspert, ten wzrost nierówności spowodowany był dwiema głównymi zmianami – liberalizacją rynku pracy, który oznaczał, że państwo nie reguluje już pensji pracowników, a także przywróceniem dochodu z kapitału prywatnego.

„Ten natychmiastowy wzrost nierówności na początku lat dziewięćdziesiątych nie jest zaskoczeniem, on się musiał zdarzyć, ponieważ zmieniliśmy cały system. Bardziej interesujące jest to, co się działo później. Widzimy ciągły, delikatny wzrost nierówności w latach dziewięćdziesiątych, po czym nagle, po roku 2000, następuje wzrost skokowy, który osiąga szczyt mniej więcej w roku 2007. Sięga w tym momencie 15%, czyli tego poziomu, jaki mieliśmy w roku 1935. Potem te nierówności nieco spadają, ale zaraz zaczynają się stabilizować i na nowo rosnąć. Obecnie w Polsce procent najbogatszych zarabia około 13% całego dochodu, co stawia nas wśród najbardziej nierównych krajów w Unii Europejskiej. Poziom nierówności jest u nas podobny do tego w Wielkiej Brytanii i Niemczech, czyli krajach o znacznie dłuższej historii kapitalizmu.” – wyjaśniał nasz ekspert.

Kolejnym sposobem mierzenia nierówności, jaki zastosowali autorzy przytaczanego badania, jest analiza dochodu innych grup dochodowych. Autorzy sprawdzili więc, ile procent dochodu trafiało do 10% najbogatszych ludzi w Polsce, czyli najbogatszych trzech milionów ludzi, ile do klasy średniej, czyli środkowych 40% – około 12 milionów osób, a ile do biedniejszej połowy, czyli około 15 milionów ludzi. Autorzy zakładają w uproszczeniu, że mamy w Polsce 30 milionów osób, ponieważ wyłączają ze swojej analizy osoby poniżej 21 roku życia.

W latach osiemdziesiątych „górne” 10% zarabiało około 22% całkowitego dochodu, znacznie mniej niż połowa najbiedniejszych, którzy zarabiali około 31%. Z kolei do klasa średniej trafiała największa część puli, około 46%.

„Po transformacji widzimy gwałtowny wzrost udziału tego górnego decyla i on rośnie z 21% do 36% obecnie, co jest kompensowane równoległym spadkiem udziału zarówno klasy średniej, jak i niższej. Obecnie 10% najbogatszych, czyli zaledwie trzy miliony osób, zarabia znacznie więcej niż 15 milionów ludzi należących do 50% najbiedniejszych. Należy dodać, że ludzie we wszystkich tych grupach doświadczyli realnego wzrostu dochodu, czyli każdy zyskał na tej transformacji, dochód każdego Polaka tak naprawdę wzrósł, natomiast on wzrósł różnie w różnych grupach.

Tu pojawia się główna polityczna implikacja tego badania. Pytanie, co to oznacza dla doświadczenia wzrostu gospodarczego w Polsce po transformacji i dla ogólnej oceny tego, co się stało w Polsce w ostatnich trzydziestu latach. Jeżeli spojrzymy na całkowity wzrost gospodarczy w Polsce między 1989 a 2015 rokiem, czyli tę liczbę 73%, to oznacza to, że dochód całkowity po uwzględnieniu inflacji nam się podwoił po 1989 roku. Jest to niesamowity sukces, Polska osiągnęła najwyższy wzrost gospodarczy w Europie w tym okresie, rozwijaliśmy się znacznie szybciej niż na przykład azjatyckie tygrysy. To się przekłada na około 2% wzrostu średniorocznego. Ale co to oznacza dla typowego Kowalskiego?”

Jak mówił Paweł, dochód grupy najbiedniejszych wzrósł o około 30 procent. Więc doświadczali oni wzrostu rzędu jedynie procenta rocznie. W przypadku klasy średniej nastąpił wzrost o 47%, czyli troszeczkę lepiej, ale znacznie poniżej 73% procent, czyli zagregowanej liczby. Dochód górnych dziesięciu procent wzrósł z kolei aż o prawie dwieście procent, a dochód promila najbogatszych wzrósł o 1000%.

„Mówiąc o sukcesie gospodarczym Polski, o niesamowitej transformacji, tak naprawdę mówimy o doświadczeniu zaledwie górnych 10% społeczeństwa. 90% polskiego społeczeństwa doświadczyło znacznie niższego wzrostu gospodarczego niż ten wzrost, którym się chwalimy. W tym sensie powiedziałbym, że to ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia doświadczeń transformacji w Polsce.

[…]Nie chcę się wypowiadać o tym, kto stanowi ten 1% najbogatszych, bo tego jeszcze nie wiemy. Wiemy, że są to zwykle osoby, które mają dochód z działalności gospodarczej. To często osoby, które prowadzą własne firmy, a niekoniecznie takie, które mają wysokie pensje, czy pracują w miastach. Co ciekawe, spora liczba osób spośród tego procenta najbogatszych mieszka poza miastami. Mieszkają na przykład w powiatach, gdzie mamy klaster przemysłowy, na przykład spożywczy lub meblarski. Mam wrażenie, że to jest ciągle dość zróżnicowana grupa, oczywiście będą w niej osoby wykształcone z wielkich miast, ale będzie też mnóstwo osób, które mają na przykład niedużą, ale odnoszącą sukcesy firmę w małej miejscowości.

Warto sobie uświadomić, o jakich mówimy kwotach. Obecnie, żeby dostać się do 1% najbogatszych osób w Polsce, wystarczy mieć dochód roczny brutto rzędu dwustu tysięcy złotych, co przekłada się na dochód netto w wysokości około trzynastu tysięcy złotych miesięcznie. Żeby być w 5% najbogatszych, wystarczy mieć dochód brutto miesięcznie około dziewieciu tysięcy złotych, czyli na rękę około sześć-siedem tysięcy złotych. Tak naprawdę ja tu nie mówię o jakichś milionerach, którzy są w pałacach, willach, ale mówię pewnie o sporej części z państwa i pewnie części państwa znajomych. Więc okazuje się, że osoba wykonująca średniopłatną pracę w Warszawie prawdopodobnie znajduje się wśród najbogatszych w tym kraju. To pewnie także powoduje pewien dysonans poznawczy pomiędzy doznaniem transformacji, którego doświadczyła na przykład inteligencja z wielkich miast, a doświadczeniem większości ludzi w naszym kraju.

Chcę zwrócić uwagę na to, jak dramatyczna zmiana nastąpiła w Polsce. Przekształciliśmy się w ciągu jednego pokolenia z jednego z najbardziej egalitarnych krajów Europy w kraj, który ma jeden z najwyższych poziomów nierówności. Ten wzrost po 1989, który ciągle rezonuje w naszych głowach, w naszym myśleniu o Polsce, poniósł wszystkie łodzie, ale znacznie bardziej poniósł jachty niż zwykłe łódki.” – podsumował nasz ekspert.

Cały wykład dr. Bukowskiego można obejrzeć tutaj.

Podobne opinie i ekspertyzy

Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Akceptuję Polityka prywatności