Panel Ekonomistów Polskich – polityki UE a rozwój Polski

przez Wojciech Paczos

W grudniu uczestnicy Panelu Ekonomistów Polskich pochylili się nad kontrowersyjnymi propozycjami unijnych regulacji. Eksperci rozważali, jak na polską gospodarkę mogą wpłynąć takie rozwiązania jak powiązanie funduszy unijnych z praworządnością, zmiany regulacji dotyczących pracowników delegowanych, a także wspólne zasady dotyczące minimalnego wynagrodzenia. Szczególnie nośny stał się ostatnio pierwszy z tych tematów, ale także dwa pozostałe dość regularnie rozgrzewają polską opinię publiczną.

Zbiorcze wyniki badania oraz odpowiedzi naszych ekspertów prezentujemy poniżej. Z odpowiedziami wszystkich respondentów można się zapoznać na stronie Panelu Ekonomistów Polskich.

Wojciech Paczos: TAK
Wynika to z trzech argumentów:
1. Praworządność jest niezbędna do rozwoju.
Dobrobyt narodu wynika z wolności jego obywateli. Do ochrony wolności i dobrobytu niezbędne są niezależne instytucje. O tym jaką rolę pełnią niezależne instytucje i praworządność w rozwoju dobrobytu zajmuje się cała gałąź współczesnej ekonomii zwana ekonomią instytucjonalną. Teorię \”instytucji inkluzywnych\” które decydują o rozwoju w długim okresie buduje serią wybitnych publikacji naukowych Daron Acemoglu i przedstawia w swojej książce \”Dlaczego narody przegrywają\” (wspólnie z J.Robinsonem).
Empirycznie, żaden kraj cieszący się wyższym poziomem dobrobytu od Polski, nie osiągnął tego dobrobytu za pomocą systematycznego ograniczania niezależności instytucji i łąmania praworządności. Praworządność jest dobra dla Polski

2. Członkowstwo w Unii Europejskiej korzystnie wpływa na dobrobyt Polaków.
Jest to teza mało kontrowersyjna – być może najmniej kontrowersyjna w całej polskiej debacie publicznej – tak uważa przytłaczająca większość Polaków bez względu na inne przekonania polityczne, w tym rząd zgadza się z opozycją.
I słusznie – ta teza wynika z teorii ekonomii i potwierdzana jest w kolejnych badaniach empirycznych. Najnowsze badania to Caliendo, Parro, Opromolla and Sforza „Goods and Factor Market Integration: A Quantitative Assessment of the EU Enlargement” (w recenzji w Journal of Political Economy) – wynika z niego, że Polacy są największymi beneficjentami rozszerzenia UE w 2004 roku.

3. Polska jest beneficjentem wspólnych budżetów UE.
Korzyści z członkostwa w UE wynikają przede wszystkim z uczestnictwa we wspólnym rynku, a nie z bycia beneficjentem netto budżetów UE. Innymi słowy – nawet gdyby Polska była płatnikiem netto do UE, to członkostwo w tym sojuszu nadal byłoby dla Polski korzystne. Niemniej jednak, napływ bezzwrotnych środków w wysokości ok.2% PKB rocznie pozwala podnosić poziom inwestycji bez konieczności obniżania konsumpcji, jest zatem dla Polski „darmowym lunchem”.

Tomasz Makarewicz: ZDECYDOWANIE TAK
Obecnie proponowana forma ochrony praworządności krajów członkowskich UE jest wymierzona raczej w Węgry, niż w Polskę, jako odpowiedź na poważne zarzuty, że otoczenie premiera Węgier, Viktora Orbana zwyczajnie uwłaszcza się na części funduszy rozwojowych. Takie rozwiązanie byłoby jednak korzystne dla wszystkich krajów UE, w tym także Polski, jeśli naprawdę prowadziłoby do powstania silnych mechanizmów przeciwdziałania korupcji. Poza tym, niezależnie od samych programów strukturalnych UE, arbitralny system prawny w długim okresie stanowi barierę dla rozwoju gospodarczego, i jest niekorzystny dla przciętnych obywateli.

Wojciech Paczos: NIE
Wyjaśnienie: Różnice w cenach – produktów, usług, kapitału, czy pracy – w ramach UE sprzyjają rozwojowi handlu i migracji. To – pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej polityki zabezpieczenia socjalnego –  może przełożyć się na wzrost dobrobytu wszystkich uczestników wspólnego rynku.
Niemniej jednak, wspólny rynek działa sprawnie wtedy, gdy obowiązują na nim jednolite zasady gry (\”level playing field\”). Dlatego rolą regulatora powinno być zapewnienie równych standardów – w szczególności równych standardów pracy.

Tomasz Makarewicz: NIE WIEM

Wojciech Paczos: NIE WIEM
Nie mam wyrobionego zdania.

Tomasz Makarewicz: TAK
Wyjaśnienie: Wbrew szumnej nazwie, projekt nie zaleca jednolitej płacy minimalnej na terenie UE, ale tylko bardzo ogólne zasady, w ramach których poszczególne państwa członkowie powinny ustalać i monitorować swoje indywidualne płace minimalne. Te ramy uwzględniają różnice między i innymi w sile nabywczej wynagrodzeń, warunkach rynku pracy i zamożności społeczeństwa, w praktyce więc dla polskich pracowników nie oznaczałyby jakieś wielkiej i natychmiastowej rewolucji (przynajmiej teoretycznie polska płaca minimalna jest już tak wyznaczana, co potwierdził w 2017 roku Trybunał Konstytucyjny). Bezpośredni za to skutek ta propozycja miałaby dla krajów, gdzie nie istnieje rządowo ustalana płaca minimalna, np dla Szwecji, gdzie takie minimalne stawki są ustalane na poziomie poszczególnych sektorów gospodarki, między związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców.

Ta propozycja miałaby za to znaczenie dla Polski w dłuższym okresie, gdyby na przykład jakiś przyszły rząd nie chciał podwyższać płacy minimalnej w czasach wzrostu gospodarczego — w obliczu tego projektu, polski rząd miałby problemy nie tylko z polskim prawem, ale i z Komisją Europejską.

Czy to dobrze czy źle? Wbrew obiegowej opinii, nie ma twardych dowodów na tezę, jakoby płaca minimalna miała negatywny wpływ na rynek pracy, za to jej wyważone wzrosty wydają się przynajmniej częściowo przeciwdziałać nierównościom społecznym. Dlatego ten projekt powinien być raczej dla nas korzystny.

Podobne opinie i ekspertyzy

Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Akceptuję Polityka prywatności