13 maja nasz ekspert dr Wojciech Paczos wziął udział w dyskusji na temat zmian poziomu inflacji w okresie pandemii koronawirusa. Przyczynkiem do rozmowy był raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego powstały we współpracy z firmą Mastercard, który prezentuje wyliczenia rzeczywistej inflacji w okresie pierwszego lockdownu, z uwzględnieniem zmian w nawykach konsumpcyjnych Polaków. Według autorów raportu, rzeczywista inflacja w szczytowym momencie tego okresu mogła być nawet o 0,96 punktu procentowego wyższa od oficjalnej miary GUS. Dyskusję moderował Maciej Miniszewski z PIE, a wzięli w niej udział także dr Adam Czerniak (Polityka Insight, SGH) oraz Marek Kolano z Mastercard.
Jak komentował nasz ekspert, fakt, iż inflacja była niedoszacowana o około punkt procentowy, a całkowite wydatki konsumentów mogły zmaleć nawet o 30% rok do roku, pokrywa się naszymi prognozami sprzed roku. Niedoszacowanie inflacji wynika z faktu, że koszyk inflacyjny bardzo szybko się zmieniał, a takie zmiany inflacyjne statystyki odnotowują z opóźnieniem. Dr Paczos dodał, że wcześniej, na podstawie znanych mu badań z Wielkiej Brytanii, szacował, że różnica między oficjalną a rzeczywistą inflacją wyniesie około jednego punktu procentowego.
Nasz ekspert pochwalił autorów raportu za wyliczenie dystrybucji inflacji po kwintylach dochodowych. Jak mówił, takie podejście do mierzenia inflacji jest nowatorskie i rzadko spotykane w pracy z danymi na świecie. Dr Paczos przyznał, że wyniki badań w tej części obalają jego zeszłoroczną hipotezę, według której inflacja miała być bardziej odczuwalna na niższych decylach dochodowych. Jako szczególnie ciekawy wniosek z raportu nasz ekspert wskazał konwergencję koszyka. Jak mówił: „To się wydaje oczywiste post factum, że najbogatsze gospodarstwa zaczęły konsumować tak jak najbiedniejsze gospodarstwa, jeśli chodzi o skład koszyka. To się wydaje dzisiaj oczywiste, ale rok temu nikt na to nie wpadł i to jest kolejna ciekawostka.”
Zapytany o to, jaką wiedzę decydentom mogą przynieść badania dystrybucji inflacji w grupach dochodowych oraz wydatkowych, dr Paczos przyznał, że nie może mieć co do tego pewności, ale ma pewne przeczucia.
„Zacznę od tego, że są dwa efekty inflacji, które należy rozdzielić. Jeden jest taki, że nawet jeśli inflacja jest identyczna dla wszystkich, to jest inaczej odczuwalna dla niższych decyli dochodowych niż dla wyższych, dlatego, że te niższe decyle dochodowe wydają więcej ze swojego dochodu niż najlepiej zarabiający. Druga rzecz to kwestia tego, co się dzieje z oszczędnościami. Osoby z niższych decyli dochodowych, jeśli w ogóle oszczędzają, to oszczędzają na kontach bankowych, które są nisko oprocentowane i mają realnie niskie stopy zwrotu, w tej chwili ujemne, a najwyższe decyle dochodowe oszczędzają na przykład w nieruchomościach, które zazwyczaj podążają za inflacją. To jest jeden element tego, że są nierówne efekty dystrybucyjne tej samej inflacji dla różnych grup dochodowych.
Drugi efekt może być taki, że ta inflacja może być po prostu różna dla różnych grup dochodowych, to jest ta hipoteza, którą postawiłem rok temu, że inflacja może być wyższa dla niższych grup dochodowych. I tę hipotezę raport obalił. Tego nie było, a w każdym razie nie widać tego w danych wysokiej częstotliwości z okresu pandemii i to jest ciekawe. Tak naprawdę było parę podejść w ekonomii światowej, żeby się temu przyjrzeć […] i nie było jednoznacznego wniosku z tych badań. Trudno określić, jak ta inflacja na różnych decylach dochodowych się kształtuje i czy jest jakaś systematyczna zależność. Okazało się, że prawdopodobnie nie ma, a przynajmniej nikt jej do tej pory nie odkrył, co nie oznaczy, że nie warto jej badać. Warto patrzeć na to, co się dzieje między decylami dochodowymi.” – wyjaśniał nasz ekspert.
Jak mówił, wnioski z raportu PIE mogą dać Polsce impuls do zwiększenia współpracy między instytucjami prowadzącymi politykę monetarną a tymi odpowiadającymi za politykę fiskalną.
„Polityka pieniężna ma za zadanie dbać o wartość pieniądza i ograniczać tę inflację, a jeśli wartość pieniądza nie jest zagrożona, to próbować łagodzić efekty cyklu koniunkturalnego – w takim najbardziej klasycznym rozumieniu polityki pieniężnej. Trudno tutaj dostrzec przestrzeń do działań związanych z redystrybucją dochodów. Natomiast taka przestrzeń jest i jest ona ogromna po stronie polityki fiskalnej.” – wyjaśniał.
Instytucje odpowiedzialne za politykę monetarną mogą na przykład wstrzymać się z podniesieniem stóp procentowych w związku z popandemiczną zadyszką gospodarki, ale dzięki wiedzy o tym, jakie inflacja niesie za sobą konsekwencje dla konkretnych grup dochodowych, można dostosować politykę fiskalną tak, żeby zminimalizować te efekty.
Na koniec dr Paczos wyraził nadzieję, że podobne badania poziomu inflacji będą kontynuowane w okresie wychodzenia z lockdownu, bo prawdopodobnie wydarzy się wtedy to samo, co wiosną zeszłego roku – znowu nastąpi przesunięcie koszyka, za którym GUS, który uaktualnia koszyk raz w roku, nie nadąży. GUS prawdopodobnie z opóźnieniem dostosuje koszyk do naszych zachowań z czasu lockdownu, kiedy nie korzystaliśmy z kultury czy gastronomii w takim stopniu jak zwykle i obniży ich wagę w nowym koszyku. Latem, kiedy z dużą intensywnością będziemy te straty nadrabiać, obszary te będą więc niedoszacowane i pojawi się w nich presja inflacyjna.