Paweł Bukowski rozmawia z Bartoszem Kocejką o tym, że:
Epidemia nie zagraża wszystkim równo: „Wirus atakuje (…) osoby biedniejsze z dwóch stron. Z jednej strony zwiększa prawdopodobieństwo zarażenia, z drugiej – uniemożliwia pracę i otrzymywanie dochodu”.
Polska „tarcza antykryzysowa” grzęźnie w komunikacyjnym chaosie: „Reguły gry nie są całkiem jasne, nie byłem w stanie od razu zrozumieć, kto co dostaje. To duży problem, bo kluczowe jest, by przekonać ludzi: przetrwasz, wesprzemy cię, tu masz narzędzia. Rząd tego nie zrobił i to jest podstawowy błąd”.
Bezwarunkowy dochód podstawowy nie byłby dziś najlepszym rozwiązaniem: „Moim zdaniem jest lepszy niż nierobienie niczego, ale gorszy niż to, co obecnie wprowadzają rządy. (…) Po pierwsze, nie gwarantuje w żaden sposób ciągłości zatrudnienia. To może skończyć się tym, że ci wszyscy ludzie będą bezrobotni po tym jak już wyjdziemy z hibernacji”.
Wprowadzenie podatku majątkowego może być dobre w czasie rozruchu gospodarki: „Nie chodzi o to, że nagle państwo opodatkowuje osobę, która ma mieszkanie i ta osoba będzie musiała to mieszkanie sprzedać. Mówimy o milionerach. I to nie zrujnuje im życia, mogą tego podatku nawet nie zauważyć”.
Inflacja nie uderzy we wszystkich równo: „Inflacja to (…) taki regresywny podatek majątkowy, który wszyscy płacimy za tę interwencję, płacą go ludzie średniozamożni i ubodzy i to nie jest fair – dlaczego oni, a nie ci bogatsi?
W Polsce należy przywrócić realną progresję podatkową: „Jeżeli popatrzymy na historię opodatkowania to w USA czy UK, w latach 50., 60., czyli w czasach bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego, podatek dla najwyższych dochodów był rzędu 80 proc.”.
Kryzys powinien zmienić sposób myślenia o instytucjach i podatkach: „Ludzie się zorientują, że coś tu nie gra, że najbiedniejsi są najbardziej dotknięci, więcej za to płacą, oni ratują te wszystkie przedsiębiorstwa. Może to być silny impuls do zmian”.
Rozmowa dostępna na portalu OKO.press.