Donald Trump i Elon Musk weszli w otwarty konflikt o władzę, wpływy i pieniądze, który ujawnia głębokie napięcia między polityką, a wielkim biznesem w USA. Na ten temat rozmawiał dr Tomasz Makarewicz w TOK FM z redaktor Agnieszką Lichnerowicz.
Agnieszka Lichnerowicz: Wydaje się, że coraz więcej osób na świecie dostrzega napięcie między dwoma potężnymi postaciami – Donaldem Trumpem i Elonem Muskiem. Trudno powiedzieć, czy to już otwarta wojna, czy jeszcze tylko niewypowiedziany konflikt.
Tomasz Makarewicz: To już zdecydowanie otwarty konflikt – „na noże”. Trump nie jest kimś, kto zapomina lub wybacza. A Musk ostatnio oskarżył go wprost o pedofilię, twierdząc, że Trump nie ujawnił akt sprawy Jeffreya Epsteina, ponieważ sam był w nią zamieszany. Przypomnijmy, że Epstein organizował system nieletnich prostytutek dla światowej elity i zmarł w więzieniu – co wywołało lawinę teorii spiskowych.
A.L.: Mamy więc do czynienia z konfliktem dwóch gigantów – najbogatszego człowieka świata i byłego prezydenta, lidera największej armii globu. I co najdziwniejsze, wymieniają ciosy na własnych platformach społecznościowych.
T.M.: To groteskowa sytuacja. A przecież od dawna było wiadomo, że Musk odejdzie z administracji Trumpa. On twierdził, że to zaplanowane. Ale inni podkreślają, że gdyby chciał, mógłby zostać dłużej. Możliwe, że musiał odejść – właśnie z powodu konfliktu. Punkt zapalny? Musk zaczął być postrzegany jako zbyt wpływowy, zbyt aktywny na spotkaniach dotyczących strategii wobec Chin – kraju, w którym ma ogromne interesy.
A.L.: W ostatnich dniach ten rozłam przybrał dramatyczną formę. Musk skrytykował budżet Trumpa, nazywając go „obrzydliwym”, głównie ze względu na gigantyczny deficyt – sięgający nawet 2,5 biliona dolarów. W odpowiedzi Trump zagroził zerwaniem wszystkich kontraktów rządowych z firmami Muska. Czy może to zrobić?
T.M.: Teoretycznie są procedury, ale Trump już teraz ignoruje wyroki Sądu Najwyższego. Jeśli będzie chciał – zerwie. A chodzi o duże pieniądze: w zeszłym roku same kontrakty z Teslą i SpaceX opiewały na około 6 miliardów dolarów.
A.L.: Czy program kosmiczny USA przetrwa bez SpaceX?
T.M.: Już teraz ma poważne problemy. Misje księżycowe są opóźnione, a rakieta Starship nie potrafi nawet bezpiecznie oderwać się od ziemi. Gdybym był amerykańskim podatnikiem, nie zdziwiłoby mnie, gdyby administracja zaczęła te kontrakty przynajmniej weryfikować.
A.L.: Co naprawdę wywołało ten konflikt?
T.M.: Trudno powiedzieć. Krążą plotki, że Musk pobił się z sekretarzem handlu w Białym Domu. Sam twierdzi, że to jego syn mu podbił oko. W tle są też poważniejsze kwestie – np. Musk zainwestował ogromne środki (ok. 100 milionów dolarów) w wybory do Sądu Najwyższego stanu Wisconsin. Porażka była dotkliwa. Wielu Republikanów uważa, że Musk im bardziej zaszkodził niż pomógł. Od tego momentu Trump podobno przestał go traktować poważnie – jakby uznał go za „nieudacznika”.
A.L.: Musk zawsze był raczej bliżej liberałów – symbol postępu, elektrycznych aut, walki ze zmianami klimatu. Trudno było go wpasować w republikański krajobraz.
T.M.: Tak, jest ekscentrykiem i nie pasuje do konserwatywnego stylu Republikanów. A jednak ma dziś pod swoją kontrolą dwie trzecie satelitów krążących wokół Ziemi i odpowiada za ogromną część amerykańskiego programu kosmicznego. Dlatego nie tak łatwo się go pozbyć.
A.L.: Widzieliśmy to w Ukrainie – mimo kontrowersji wokół Starlinka, Kijów próbował negocjować z Muskiem.
T.M.: Podobna sytuacja może się powtórzyć w USA. Tym bardziej że Musk został właśnie uderzony w czuły punkt – ulgi podatkowe dla aut elektrycznych. Jeśli projekt budżetu Trumpa przejdzie, Musk straci ogromne pieniądze.
A.L.: Z raportu senatorki Elizabeth Warren wynika, że majątek Muska w trakcie jego obecności w administracji Trumpa wzrósł o 100 miliardów dolarów.
T.M.: To prawda – choć potem spadł, bo poleciały też akcje Tesli. Na początku jednak wszyscy myśleli, że Musk odegra rolę klasycznego oligarchy: wpływowego, lecz działającego w cieniu. On jednak założył Departament DOGE, wchodził do agencji federalnych z symboliczną „piłą spalinową” i rozmontowywał struktury nadzoru. Z raportu Warren wynika, że w wielu przypadkach istniał wyraźny konflikt interesów.
A.L.: Ale Trumpowi to chyba nie przeszkadzało. Jego synowie też robią biznesy równolegle do polityki państwa.
T.M.: Bo to nie był błąd systemu – to był jego fundament. Trump widział w Musku kogoś, kto działa w jego interesie. Dlatego tak długo mu pozwalał.
A.L.: Kto wygra ten pojedynek?
T.M.: Trudno powiedzieć. Musk ma wciąż dwie potężne firmy i wielu wiernych zwolenników. Ale jeśli opinia publiczna przestanie wierzyć w jego narrację – jego gwiazda może szybko zgasnąć.
A.L.: Czyli Trump raczej tego nie przegra?
T.M.: Raczej nie. To déjà vu – pamięta Pani, jak kilka lat temu establishment Republikanów próbował się go pozbyć? Nawet Fox News go zaatakował. A on wszystkich zmiażdżył. Dziś jest liderem partii, obiektem kultu.
A.L.: Ale projekt budżetu to przecież dla niego problem – cięcia uderzają w najbiedniejszych, a mimo to deficyt rośnie. Trudno mówić o kompromisie.
T.M.: Szacuje się, że przez te zmiany 6–7 milionów Amerykanów straci dostęp do opieki zdrowotnej. Rocznie może to oznaczać 50 tysięcy dodatkowych zgonów – czyli równowartość kilkunastu ataków na World Trade Center. Ustawa z trudem przeszła przez Izbę Reprezentantów – jednym głosem – i teraz idzie do Senatu. Tam szykuje się ostra walka: konserwatyści uważają, że cięcia są zbyt łagodne, a bardziej umiarkowani boją się reakcji wyborców. Jedno jest pewne – Kongres musi ustawę przyjąć. Ale nie wiadomo jeszcze w jakim kształcie.
Powyższy wpis powstał na podstawie wypowiedzi dr. Tomasza Makarewicza w radiu TOK.FM. Zapraszamy do odsłuchu rozmowy.
Teksty takie jak ten powstają dzięki wsparciu naszych patronów. Jeśli nasza misja jest Ci bliska, możesz zostać jednym z nich lub zachęcić do tego znajomych.