Ostatnie miesiące były czasem zastoju i zmian jednocześnie – pandemia koronawirusa, ogólnoświatowy lockdown i widmo wystąpienia drugiej fali zakażeń zmieniły podejście wielu Polaków do zagadnień związanych z zarządzaniem budżetem państwa. W lipcu na dobre rozgorzała dyskusja o możliwości zwiększenia a nawet zniesienia limitu zadłużenia publicznego i temat ten wzbudził wiele emocji.
Gazeta Wyborcza o komentarz w tej sprawie poprosiła między innymi dr. Wojciecha Paczosa.
Nasz ekspert zwrócił uwagę na to, że kwestia limitu zadłużenia nie jest tak prosta, jak chcieliby niektórzy komentatorzy i pozytywnie należy oceniać fakt, że dyskusja na ten temat w ogóle się toczy. Jak zauważa Wojtek, ekonomiści w tej chwili zgadzają się co do tego, że pandemia wywołała potrzebę stworzenia tarcz antykryzysowych, a do ich finansowania niezbędne jest zwiększenie zadłużenia. Co więcej, należy uświadomić sobie, że przyjęty w Polsce limit zadłużenia na poziomie 60 procent ma charakter arbitralny i nie wynika z żadnych fundamentów ekonomicznych – nie znaczy to jednak, że żadna granica zadłużenia nie powinna istnieć.
„[S]ztuka sensownej polityki fiskalnej polega na zwiększaniu zadłużania podczas kryzysu oraz jego zmniejszaniu w czasie koniunktury.” – pisze Wojtek.
Konstytucyjny limit zadłużenia często widzi się jako narzędzie powstrzymujące rządy lewicowe przed nadmiernym zwiększaniem wydatków, ale należy pamiętać, że działa on dwojako – służy także powstrzymaniu polityków z drugiej strony ekonomicznej barykady przed zbytnim obniżaniem podatków.
Należy także mieć na uwadze, że drobna zmiana polityki finansowej może stanowić pierwszy krok do wprowadzania dużo bardziej niebezpiecznych rozwiązań. „W Polsce mamy problem z tym, że nawet drobne, choć wydawałoby się, że konieczne zmiany bardzo szybko ewoluują i idą za nimi następne kroki. – Tak było np. z OFE. Rząd Donalda Tuska przeprowadził drobną korektę. Apelowaliśmy wtedy, że to podważanie umowy społecznej. Mieliśmy rację. Dekadę później OFE już nie było. Podobnie może być ze zmianami długu.” – wyjaśniał Wojtek.
Według Wojtka ewentualna modyfikacja limitu zadłużenia może nastąpić jedynie w sytuacji, kiedy wykształci się szeroki konsensus społeczny, bo zmiana konstytucji wymaga poparcia dwóch trzecich składu Sejmu. Ważne, aby taki konsensus obejmował zgodę na wprowadzenie skutecznych mechanizmów kontroli limitu. W obecnej sytuacji scenariusz ten wydaje się jednak mało prawdopodobny.
Nasz ekspert zwraca też uwagę na to, że dyskusja o zmianie limitu zadłużenia może być elementem gry politycznej – uzyskanie poparcia dla jego zwiększenia dałoby władzy większą legitymację do kolejnych wydatków, a brak takiego poparcia stanowiłby pretekst do przerzucenia odpowiedzialności za kryzys na opozycję.
Komentarze ekonomistów do propozycji zniesienia limitu zadłużenia można przeczytać na stronie Gazety Wyborczej.